Z niezasłużoną krytyką spotyka się publikacja, której chciałbym poświęcić dzisiejszy tekst. Mowa oczywiście o Mapie Polskich Autostrad. Krytycy tego wydawnictwa zarzucają autorom ponure poczucie humoru. A przecież jest to typowe odwracanie kota ogonem, w rzeczywistości bowiem irytuje nas nie to, że na Mapie Polskich Autostrad jest niewiele autostrad, ale to, że Mapa przypomina nam o stanie faktycznym. Naprawdę nie ma powodu, by mieć pretensje do wydawców Mapy. To nie jest ich wina, że mapa pokazuje to, co pokazuje. Rozrzucone po Polsce odcineczki dróg, które wyglądają żałośnie jak kolorowe nitki, które przylepiły się do garnituru opiętego na plecach kulturysty. Skoro są autostrady - nieważne ile, i w jakim stanie - to powinna być też mapa. I jest. To w końcu dokument.

Mapa pojawiła się na rynku w doskonałym okresie. Po pierwsze obchodzimy dwudziestolecie pierwszych wyborów z udziałem opozycji, zatem Mapa Polskich Autostrad jawi się nam tutaj jako swoisty certyfikat dla nowych gospodarzy w naszym kraju. Mogą oni powiedzieć, że przez 20 lat zrobili dla polskich autostrad tyle, ile zrobili i mapa jest tego dowodem. I nie ma to cienia wątpliwości, że wykonano kawał dobrej roboty. Nie należy zniechęcać się tym, że autostrady prowadzą znikąd donikąd. Ważne, że jest ich ponad siedemset kilometrów. To nie w kij dmuchał.

Po drugie niedawno był Dzień Dziecka i właśnie dzieciom powinniśmy dać Mapę. Tak! Mapa to doskonały prezent. Nasze dzieci dorosną, a Mapa nadal będzie aktualna. Taka mapa im starczy na lata. Jeżeli pojawią się jakieś nowe odcinki można je nanieść kredką, ale wiele wskazuje na to, że nasze dzieci będą mogły tą samą mapę dać swoim dzieciom (a naszym wnukom). I mapa będzie w stanie nienaruszonym. Tak, druk tej mapy oraz jej dość sroga cena sugeruje, że ten dokument szybko się nie zdezaktualizuje. Jednym słowem - będzie nam jeszcze służyć przez lata. I jeżeli ktoś dopatruje się tu żartu, to niech się nie dopatruje. Żartu nie ma, no, a jeśli jest, to co najwyżej w tym, że wydawnictwo, które proponuje nam Mapę Polskich Autostrad, nazywa się - nomen omen - Nowe Drogi. Oni już tam w Nowych Drogach wiedzą, że żadnych nowych dróg nie będzie. Inaczej by Mapy nie drukowali. Po co drukować coś, co trzeba w kółko uaktualniać.

Po trzecie wreszcie Mapa pojawia się okolicach wyborów do Parlamentu Europejskiego. Kiedy będziecie Państwo to czytać, będzie już zapewne wiadome, kto pojedzie do Brukseli. Warto zainwestować te 19 złotych w Mapę i sprezentować ją właśnie posłowi, który to w naszym imieniu poświęci się znojowi europejskiej legislatury otrzymując za to nędzne siedem i pół tysiąca ojro, a to wszystko na obczyźnie. Niech mu ta Mapka będzie miłą pamiątką ojczyzny. Niech nasz poseł na nią patrzy i niech mu się łza w oku kręci. Bo jak tylko zobaczy te nasze autostrady, to od razu poczuje się raźniej, jakby był w ojczyźnie Szopena, Mickiewicza, Gombrowicza i Tomasz Kammela.

Mapa Polskich Autostrad to ledwie zwierciadło. Nie strzela się do lustra tylko dlatego, że samemu ma się paskudną gębę. Przynajmniej nie w cywilizowanych krajach.

SZUKAJ

NASZE GAZETY